* * * * *
Nasze kochane maleństwa.
Ale po kolei.
24 lutego już wiedziałam, ze nadszedł właśnie ten dzień. Mimo, że swoim zwyczajem Totti była bardzo spokojna, a temperatura płatała figla i od niemalże 12 godzin zatrzymała się na poziomie 36,30 st.C. czułam, że moment powitania maluszków już jest blisko.
Po 15 urodził się pierwszy, czarno-biały piesek, przepięknie umaszczony z doskonałymi irlandzkimi białymi znaczeniami. Duży, a nawet jak na beardeta bardzo duży - 415 g.
I jak każdy pierworodny chłopiec w każdym miocie otrzymał niebieską tasiemkę.
Troszkę po ponad poł godzinie urodziło się kolejne szczenię - nie mogłam uwierzyć swoim oczom, kiedy zobaczyłam cudownego brązowego chłopczyka.
BRĄZOWY!!! Mój ulubiony kolor beardeta, kolor, którego po tym kryciu się nie spodziewałam, gdyż Fiston - ojciec szczeniąt jest błękitny.
Oczywiste jest dla mnie, że do głosu doszły geny po fenomenalnym dziadku obojga rodziców - MultiCH, IntCh, kilkakrotny Zwycięzca wystaw klubowych, Zwycięzca Świata Weteranów Herning 2010 SAUDADE de Shaleemar (Greg) oraz babci szczeniąt od strony ojca JPlCh PlCh ALMA z Pierwszej Ligi. Oba te wspaniałe psy dawały miedzy innymi w brązowym kolorze, mimo, iż same były czarno-białe.
Po niespełna godzinie urodził się kolejny czarno-biały piesek, równie piękny jak poprzedni. Także sporych rozmiarów. I tak jak to jest z moją Totti, która rodzi łatwo i stosunkowo szybko, po 20 minutach urodził się następny chłopczyk. Tym razem również brązowy i ogromny, ważący 440g, z cudownymi, nie małymi białymi znaczeniami na główce i przesłodką słodką brązową plamką na samym jej czubku. Przesłodki.
Po 4 szczeniąt Totti zrobiła sobie dłuższą przerwę na odpoczynek. Po 20 urodziła ostatniego szczeniaczka - prześlicznego czarno-białego synusia.
* * *
Byłam przeszczęśliwa, że poród minął sprawnie i bez komplikacji. Czujne oko naszego niezastąpionego dr Romana Lizonia, dało mi oczywiście wsparcie.
Niestety, mimo, że bardzo liczyłam, że będzie mi dane powitać moją koleją sunię, która miała już imię, troszkę było mi smutno, że jednak nie tym razem....
Jednak widok tych przecudnych szkrabów, szczególnie dwójki brązowych cudeniek, osłodził mi trochę mój niedosyt.
Teraz najważniejsza jest opieka nad nimi.
Totti i jej ogromni synkowie mają się świetnie.