* * * * *
Uwielbiam ten wiek szczeniąt!
To jakby czas przebudzenia - maluszki maja już oczy otwarte i nie patrzą już na świat mętnym, jeszcze słabo widzącym wzrokiem. O nie.
Teraz obserwują, rozróżniają już kształty.
Zaczynają swoje pierwsze zabawy grzechoczącą maskotką, pluszowym miśkiem i oczywiście odkrywają, ze rodzeństwo ma uszy i ogony - świetne do podgryzania.
Najważniejsze, że w tym wieku otwierają się na ludzi. Na mnie.
Ujawnia się ich przesłodka natura beardie - dla nich najważniejsze jest by być blisko mnie i wtulać się w moje ręce.
Przecudowna jest ich ufność.
* * * * *
Chłopcy rosną jak na drożdżach.
Od środy poza mlekiem mamy, które nadal jest głównym składnikiem szczeniaczkowego menu, dostają kuleczki z drobno zmielonej, surowej wołowiny - to zapożyczony od mojej koleżanki - wspaniałej hodowczyni owczarków australijskich - Beaty Leśniak (Hodowla Elvikam) sposób na łagodne przejście od maminego mleka, do moczonej karmy dla szczeniąt.
Zauważyłam, że przy takim sposobie, szczenięta zmianę żywienia przechodzą łagodniej i nie mają najmniejszych problemów z brzuszkami, żadnych biegunek czy wzdęć.
Dziękuję Ci Beatko.
* * *
Maluszki nadal mieszkają w mojej sypialni.
Coraz częściej przesypiają już całą noc.
Sądzę, że w niedzielę przeprowadzą się do salonu, by tam oswajać się ze wszystkimi odgłosami domowego życia.