* * * * *
I nadszedł nieuchronnie czas pożegnań...
To taki dziwny okres smutku, radości i nadziei.
Smutku, bo moje małe króliczki opuszczają już mój dom.
Wynoszone, wytulone, wycałowane, których pierwszy oddech był na moich rękach. Byli ze mną od tej pierwszej minuty swojego życia. Minęło szybciutko 8 tygodni, w czasie których otworzyły oczka, stawiały pierwsze kroczki, nauczyły się jeść samodzielnie, zaczęły szczekać i zwiewać z ukradzionym kapciem...
Radości, początkowo w słuchawce, kiedy przyszły właściciel opowiadał mi o kiełkującej w jego sercu miłości do maleństwa, które zobaczył na ekranie monitora. O tym jak spełniają się jego marzenia o swoim własnym beardeciku, o oczekiwaniu na moment, kiedy będzie mógł wziąć malucha na ręce.
Nadziei, że nowy dom będzie tym najlepszym.
* * *
Do nowego domku odjechał mój prześliczny Forest - zawsze spokojny, stonowany i zamyślony, co jednak nie jest typowe dla zaraźliwie roześmianego beardeta.
Pojechał do domu, w którym mieszka już jego ciocia, jak się okazało o równie filozoficznej naturze.
Mam nadzieję, że będą się wspaniale dogadywali.
Powodzenia maleńki.
* * *
W najbliższym czasie do nowych domków odjadą Forest, Falcon i Fargo.
Na nową rodzinę czekaj moja kochana iskierka - Fisto.